"Dziki ocean 3D" to krótkometrażowa produkcja dydaktyczno-przyrodnicza. Trwający zaledwie 45 minut film to nie tylko świetna lekcja przyrody, ale także emocjonujące przeżycie dla każdego, kto marzy o podróżach nieco dalej niż poza granice swojego miasta.
Twórcy "Dzikiego oceanu 3D" przybliżają świat morskich stworzeń żyjących u wybrzeży Afryki Południowej. Nie o różnorodność gatunkową jednak chodzi, a o symbiozę, w jakiej ryby i ssaki żyją w naturalnych warunkach. Głównym bohaterem filmu są sardynki, których podróż wzdłuż Dzikiego Wybrzeża jest pretekstem do umoralniającego wykładu na temat degradacji ich naturalnego środowiska. Łagodny głos Piotra Fronczewskiego informuje o niebezpieczeństwach, na jakie narażone są płynące setki kilometrów ławice, czy to ze strony drapieżników, czy pragnących zysku ludzi. Na szczęście, jest jedno takie miejsce na świecie, gdzie o równowagę biologiczną dba rząd w porozumieniu z lokalną społecznością. Dziki ocean u wybrzeży Afryki Południowej to niemal miejsce wiecznej szczęśliwości, ostatni morski rezerwat na Ziemi. Ludzie żyją tam w zgodzie z przyrodą i czerpią z morza tylko tyle, ile potrzebują do przeżycia. I taki zasadniczo jest wydźwięk filmu: autorzy "Dzikiego oceanu" chcieli tchnąć w widzów otuchę, że choć efekt cieplarniany i zbójecka gospodarka nastawionych na zysk ludzi niszczy morskie zasoby, człowiek wciąż ma szansę na poprawę tej sytuacji i życie w harmonii z naturą.
Oprócz sardynek widzowie mogą zobaczyć z bliska rekiny, foki, walenie i ptaki nie bez powodu nazywane głuptakami, bowiem to, co robią, jest co najmniej dziwne. Stworzenia te uderzają o taflę wody z prędkością sięgającą 50 kilometrów na godzinę i nurkują nawet do 9 metrów, by wyłowić z toni choć jedną sardynkę. Najbardziej niesamowite jest jednak to, że wszystkie ich wyczyny oglądać można z odległości kilkunastu centymetrów. Takie właśnie wrażenie stwarza doskonałej jakości trójwymiarowy obraz. Wszystkim przeciwnikom modnych w ostatnim czasie produkcji w trzech wymiarach polecam seans w kinie IMAX, by zrozumieli, na czym tak naprawdę polega różnica między 2D a 3D. "Dziki ocean 3D" jest dowodem na to, że granica między "być tam" a "obejrzeć w kinie" jest już naprawdę niewielka. Nie bez przesady mogę więc powiedzieć, że seans "Dzikiego oceanu" to przygoda, na którą warto sobie pozwolić.
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu